Aleksander Ścios Aleksander Ścios
6777
BLOG

MATRIOSZKI

Aleksander Ścios Aleksander Ścios Polityka Obserwuj notkę 79

 

Tylko powszechnej manipulacji oraz tłumieniu przepływu rzetelnych informacji zawdzięczamy fakt, że większość Polaków wykazuje porażającą niewiedzę co do osoby Bronisława Komorowskiego, dostrzegając w nim cechy, których człowiek ten nigdy nie posiadał lub przypisując mu poglądy, jakich nigdy nie głosił. Z tego względu osoba obecnego prezydenta III RP stanowi wprost modelowy przykład postaci fikcyjnej – medialnej „matrioszki”, zbudowanej na podstawie fałszywych przekazów i błędnych ocen. Postaci, jakich wiele stworzono w polskim życiu politycznym po roku 1989. Brak podstawowych reguł demokracji sprawił, że okres wyborów prezydenckich wykorzystywany w systemie demokratycznym do gruntownego poznania osoby publicznej, został bezpowrotnie stracony i przeznaczony na budowanie kolejnych użytecznych mitów.

Większość z nich została zaczerpnięta z wystąpień samego kandydata lub podana przez ośrodki propagandy w formie definitywnych, irracjonalnych opinii. Niczym krótki zgrzyt w medialnym chórze fałszerzy zabrzmiały słowa tajnego współpracownika pereelowskiej bezpieki Andrzeja Olechowskiego, który 1 kwietnia w programie „Fakty po faktach” podzielił się intrygującą uwagą: „Kandydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwalifikacji, żeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy różne”. Osłona medialna nad Komorowskim sprawiła, że nikt z dziennikarzy nie odważył się zapytać o „rzeczy różne” i nie zadał choćby jednego z 50 pytań, skierowanych do kandydata Platformy.

A przecież, gdyby dokonać oceny postaci obecnego prezydenta nie kierując się przekazem mediów ani frazesami wygłaszanymi przez samego zainteresowanego, to na podstawie podejmowanych przez niego jednostkowych decyzji, wyborów, powiązań i zależności można bezbłędnie dostrzec, że mamy do czynienia z człowiekiem słabym, pasywnym i tchórzliwym, którego główne zadanie polegało na mumifikacji pereelowskiego układu w armii oraz wspieraniu każdej postkomunistycznej skamieliny.

Obnoszoną - niczym moralną tarczę, tzw. „kartę opozycyjną Komorowskiego” należy zweryfikować o słowa wypowiedziane przez niego podczas „dialogu operacyjnego” w dniu 24 kwietnia 1982 r., gdy na pytanie esbeka : jak widzi siebie w nowej sytuacji, w której znalazła się Polska, Komorowski odpowiedział: „mam dość wszelkiej działalności. Nigdy nie byłem ideologiem, to wszystko przestało mieć sens”. W innej rozmowie z maja 1982 roku nazwał zasłużonego opozycjonistę Wojciecha Ziembińskiego „pajacem lubiącym się bawić w konspirację” i stwierdził: „mam dość wszelkiej działalności w opozycji, jestem zdekonspirowany wy wiecie o mnie wszystko. Jakakolwiek działalność opozycyjna moja czy innych jest po prostu zabawą w podchody.”

Postawę późniejszego dyrektora gabinetu, wiceministra i ministra obrony narodowej warto zweryfikować w oparciu o „grubą kreskę” w MON, fascynację generalicją ludowego wojska, czy awansami dla prześladowców opozycji: płk. Lucjana Jaworskiego, płk. Leszka Tobiasza , płk. Aleksandra Lichockiego. Trzeba ją widzieć w perspektywie szczególnego zaufania, jakim cieszył się nowy wiceminister ze strony komunistycznych służb wojskowych, gdy WSW powierzyło mu informację w sprawie zawartości „czarnej teczki” Stana Tymińskiego - czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB. Należy ją postrzegać poprzez krąg najbliższych znajomych i współpracowników, wśród których znajdziemy: gen. Adama Tylusa, gen. Bogusława Smólskiego, płk. Henryka Demiańczuka, mjr. Jerzego Smolińskiego, gen. Pawła Nowaka, gen. Józefa Buczyńskiego czy Krzysztofa Bucholskiego - byłego wiceprezesa Agencji Mienia Wojskowego aresztowanego w 2007 roku pod zarzutem korupcji.

Dziś, tylko ktoś o krótkiej pamięci mógłby poczuć się zaskoczony atencją okazywaną przez Komorowskiego sowieckiemu agentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu.

Zapomina się, że gdy w 1998 roku Prokuratura Wojskowa wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, ówczesny szef sejmowej Komisji ON - Bronisław Komorowski, na wniosek grupy posłów SLD wnioskował do ministra sprawiedliwości o udostępnienie utajnionego uzasadnienia tylko Wojciechowi Jaruzelskiemu i grupie generałów LWP. Dla społeczeństwa dokument pozostał do dziś tajny, ponieważ prokuratura tłumaczyła, iż zawiera on "informacje stanowiące nadal tajemnicę państwową". To Komorowski w 2005 roku usilnie sprzeciwiał się inicjatywie Jarosława Kaczyńskiego, gdy ten chciał pozbawić agenta „Wolskiego” przywilejów należnych byłemu prezydentowi oraz stopnia generalskiego. „To zły pomysł – perorował polityk PO - Trzeba umieć oddzielić regulacje ustawowe dotyczące wszystkich byłych prezydentów od oceny ich działalności, nie można karać kogoś za błędne decyzje lub niewłaściwe zachowanie, odbierając uprawnienia”. Rok później, w wywiadzie dla Moniki Olejnik Komorowski twierdził, że „zabranie Jaruzelskiemu stopnia generalskiego oznaczałoby, że przekreślamy całą drogę żołnierską generała, a ta nie cała przecież była zła”. Postać agenta zbrodniczej Informacji Wojskowej Komorowski nazwał „do pewnego stopnia tragiczną” argumentując, że Jaruzelski wziął udział w demontowaniu własnego systemu, za którym się opowiadał i którym żył przez całe życie. Ówczesny marszałek Sejmu podkreślał przy tym, że „niewątpliwie gdzieś miały swoje istotne znaczenie jego korzenie rodzinne, tradycja, dla myślenia w kategoriach patriotyzmu”.

Czy powoływanie się na „korzenie rodzinne i tradycje” nie stanowi zabiegu propagandowego wspólnego Jaruzelskiemu i Komorowskiemu? Tę wspólnotę łatwiej dostrzec, gdy zrozumiemy, że pod tarczą herbową i rodzinną mistyfikacją można ukryć ponure fakty z własnych życiorysów i poglądy nieprzystające do polskich wartości. Obrazem tej wspólnoty są również słowa z „Listu otwartego” jaki przed kilkoma dniami Jaruzelski wystosował do Komorowskiego. Sowiecki namiestnik napisał m.in.: „Rozumiem, iż cała ta wrzawa wokół posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i mojego w nim udziału, stała się głównie okazją do realizacji głównego celu – podważenia prestiżu, zaufania, zdyskredytowania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. [...] Przykro mi, iż naraziłem Pana Prezydenta na powstałą sytuację.

Słowa Jaruzelskiego to nie tylko kazuistyczna retoryka. Od dziś wyznaczają autentyczną relację – sprzężenie, w której „wrzawa” wokół obecności sowieckiego namiestnika będzie urastać do rangi ataku na osobę prezydenta III RP i podważać jego „prestiż”.

 

 

Artykuł opublikowany w Gazecie Warszawskiej.

.................... Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo. ...............

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka